L O A D I N G
blog banner

Po 3 latach znów w Czechach – wielkie rozczarowanie

Po raz ostatni podróżowałem po Republice Czeskiej 19 października 2011 roku. Od tamtej pory tylko dwa razy szybko przeszedłem po centrum Czeskiego Cieszyna i raz odważyłem się pojechać pociągiem z tego miasta do słowackiej Czadcy. Po trzech latach postanowiłem pojeździć jeden dzień po terenach przygranicznych. Przenocowałem w słowackiej Czadcy, kupiłem kolejowy bilet jednodniowy na „Moravskoslezsky kraj” ważny następnego dnia i wybrałem się w krótką podróż.

 

Ze względu na opóźnienia pociągów nie udało mi się zwiedzić wszystkiego, co planowałem. Głównie jeździłem i podziwiałem widoki z okien. Trudno nawet opisać, jak bardzo się rozczarowałem. Oprócz Czeskiego Cieszyna spacerowałem po Karniowie (Krnov), Opawie, Ostrawie i Boguminie. Nie mogę zrozumieć, dlaczego Polakom podobają się te miasta. Centrum Opawy wygląda w miarę przyzwoicie, ale nie umywa się do polskich miast. W Karniowie godna uwagi jest tylko jedna uliczka, a wstrętny dworzec kolejowy lepiej przemilczeć, bo to wstyd dla tego miasta. Ostrawa – szaro, buro, ponuro. Bogumin to kompletna tragedia – na ulicach pełno pijaków a gangi młodocianych ciemnych Czechów śmieją się w twarz patrolom policji i straży miejskiej, które udają, że nic nie widzą. Coś strasznego.

 

Ładnie prezentują się dworce kolejowe Opava-vychod i dworzec w Czeskim Cieszynie, dworzec Opava-Svinov i Frydek-Mistek nie zrobiły już na mnie takiego wrażenia jak kiedyś. W każdym razie wszystkie te dworce nie umywają się do wyremontowanych polskich dworców kolejowych.

 

Dopiero teraz zobaczyłem, jak bardzo Polska się zmieniła, a w Republice Czeskiej czas jakby się zatrzymał. Tam na osiedlach nadal można się poczuć jak kilkadziesiąt lat temu. Pełno szarych, brzydkich budynków i ulic, a uliczne rzeźby to szczyt kiczu. W Karniowie czułem się na sobie jakieś podejrzliwe spojrzenia ludzi, a Czesi wcale nie wydali mi się poukładani. Zawsze podziwiałem czystość w miastach, natomiast podczas wspomnianej wizyty nie odczułem żadnej różnicy pomiędzy Polską a Republiką Czeską, miałem jedynie wrażenie, że w centrach czeskich miast jeździ mniej samochodów. O jedzeniu nie będę wspominał – czeskie jedzenie zawsze było dla mnie ohydne – smakują mi jedynie croissanty w czekoladzie sprzedawane w Czeskim Cieszynie.

 

Opawa - palmy w centrum miasta.  Dno.
Opawa – palmy w centrum miasta. Dno.

Zastanawiałem się, jak mogłem związać swoją przyszłość zawodową z tak brzydkim krajem, jak mogłem fascynować się tamtejszą kulturą, językiem, tamtejszymi ludźmi. W pierwszych latach studiów jednodniowe wycieczki do Ostrawy były dla mnie niesamowitym przeżyciem, przejechanie się przegubową Karosą lub czeskim tramwajem należało do najprzyjemniejszych przeżyć. Podobnie jak przejazd czeskim pociągiem. A dziś? Nie robi to na mnie żadnego wrażenia.

 

Nie da się opisać mojego rozczarowania, nie da się też przemówić polskim czechofilom do rozsądku. Dla nich to zawsze będzie raj na ziemi, a ich choroba umysłowa nie pozwoli im dostrzec jakichkolwiek wad Republiki Czeskiej. Przeraża mnie ich głupota.

 

Lata studiów języka czeskiego i lata spędzone w Brnie to dla mnie czas stracony. Żałuję każdego dnia straconego na naukę i każdego grosza wydanego w tym kraju. Jedyne, co mnie łączy z Republiką Czeską, to jedna osoba. Najlepsza osoba, jaką w życiu spotkałem. Osoba, z którą chciałbym spędzić resztę swego nędznego życia. Z przyczyn finansowych nigdy to nie będzie możliwe.

Karniów (Krnov) - podobno w Czechach reklamy nie zaśmiecają centrów miast.
Karniów (Krnov) – podobno w Czechach reklamy nie zaśmiecają centrów miast.