Po ośmiu miesiącach pracy udało mi się ukończyć pierwszą część planowanego „Uniwersalnego słownika tematycznego angielsko-polskiego”. Ta część nosi nazwę „Życie codzienne” i dotyczy głównie tematów dotyczących życia – od narodzin do śmierci, dom i mieszkanie, handel i usługi itp.
Oprócz podstawowych tłumaczeń słówek zaczerpniętych z prasy i literatury pięknej zamieściłem przykłady zdań z korpusów wielojęzycznych – to nowość w słownikach w ogóle. W czasie, kiedy studiowałem na Óniwersytecie Masaryka w Brnie, tamtejsi wielcy naukowcy ze slawistyki wyśmiewali tę metodę pracy jako chorobę psychiczną.
To jedna z moich najlepszych prac, ale prawdopodobnie ostatnia. Zdrowie szwankuje, a wysiłek włożony w stworzenie takiej publikacji pójdzie na marne. W wydawnictwach nad taką pracą pracuje po 10 osób. Kto inny opracowuje hasła, kto inny wymowę, kto inny zajmuje się składem tekstu. Wszyscy otrzymują zapłatę.
Na uczelniach mają jeszcze lepiej – wysokie granty, wyjazdy na staże zagraniczne, wsparcie merytoryczne, wsparcie techniczne, potem promocja publikacji.
Ja nie mam nic. Chciałbym jedynie coś po sobie pozostawić, ponieważ czuję, że koniec się zbliża. Z przyczyn zdrowotnych prawdopodobnie nie ukończę kolejnych części słownika. Taka praca to zbyt duże obciążenie dla układu ruchu. Skąd potem wezmę pieniądze na terapię manualną, basen i siłownię, które zrównoważyłyby godziny spędzone przy komputerze?
Słownik można pobrać tutaj: http://www.darlex.pl/slowniki/angielski_tematyczny_zycie.pdf