L O A D I N G
blog banner

Długa droga do uniewinnienia…

Pewnie jesteście ciekawi, jak zakończyła się sprawa z moimi legendarnymi snami, w której Czesi zaangażowali najwyższych polityków, a z polskiej strony zaangażował się sam Prokurator Generalny. Otóż jeszcze się nie zakończyła i nieprędko się zakończy. Tym razem z prostego powodu – Josef Krob z Óniwersytetu Masaryka w Brnie „bimba sobie” z wezwań polskich sądów. Za to 10 grudnia rozprawa w mojej już trzeciej sprawie.

 

Jeśli chodzi o sprawę z Brnem, to w świetle prawa jestem niewinny. Problem w tym, że musi to orzec sędzia, a w Polsce panuje jakieś chore zaślepienie wizerunkiem medialnym Czechów i Republiki Czeskiej, co może mieć wpływ na wyrok. Druga sprawa to fakt, że międzynarodowe śledztwo pochłonęło setki tysięcy złotych (i pochłonie jeszcze więcej), zaangażowano w nie Komendy Główne Policji, Prokuratury Generalne, Ministerstwa Sprawiedliwości i Ministerstwa Spraw Zagranicznych obu krajów. Po stronie Óniwersytetu Masaryka w Brnie zaangażowały się WSZYSTKIE media, najwyżsi politycy, studenci, czechofile i inni tzw. „pożyteczni idioci”. Za mną nie wstawił się nikt – żadni obrońcy praw człowieka, żadni walczący z wymiarem sprawiedliwości. Nikt. Jednak w sprawie z pozoru beznadziejnej dopisało mi szczęście – udało się zdobyć dowody podważające wiarygodność czeskiej strony, do tego sędziowie Sądu Okręgowego w Krakowie poważnie potraktowali sprawę, bo to, co zrobili w Oświęcimiu, to tragedia.

 

Sprawa aktualnie prowadzona jest przez Sąd Rejonowy w Wadowicach. Rozpatrzenie może potrwać ponad rok, bowiem konieczne jest przesłuchanie byłego dziekana Wydziału Filologii Óniwersytetu Masaryka w Brnie – Josefa Kroba. To nie takie proste. Josef Krob po pierwszym wezwaniu przysłał zawiadomienie, że nie przyjedzie, drugiego w ogóle nie odebrał, nie wiadomo, co zrobi z trzecim. Sąd nie może go doprowadzić przymusowo, ponieważ taką moc ma tylko w stosunku do osób przebywających na terenie Polski. Znów będzie trzeba wdrożyć procedurę międzynarodowej pomocy prawnej – ministerstwa, politycy, tłumacze, poczta dyplomatyczna itp. Mnóstwo czasu, mnóstwo pieniędzy w sprawie, która wydawała się dla mnie przegrana od początku.

 

Po co to wszystko? Po to, żeby rozstrzygnąć, czy słowa „Chłopiec na pewno się cieszy, jakie zamieszanie wywołał„, napisane przez dziekana na Twitterze po złożeniu zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa oznaczają strach, czy też nie.

 
Bądźmy szczerzy – uniewinnienie mnie skompromitowałoby zbyt dużo wpływowych osób, więc raczej nie ma co na to liczyć. W każdym razie z pozoru prosta sprawa okazała się jedną z najtrudniejszych spraw pod względem prawnym i będzie przez wiele lat precedensem dla kolejnych spraw o groźby karalne. Mam nadzieję, że dożyję zakończenia sprawy, bo zdrowie coraz bardziej szwankuje, a będzie się to długo ciągnęło.