L O A D I N G
blog banner

Trzecia sprawa karna

Jak wiecie, czeka mnie kolejna sprawa karna. Tym razem o zniesławienie za pomocą środków masowego przekazu najlepszego polskiego sędziego – Konrada Gwoździewicza z Sądu Rejonowego w Oświęcimiu. Pierwsza rozprawa już 10 grudnia 2014 roku w Chrzanowie. Sprawa jest o tyle bulwersująca, że gdyby nie zdrowy rozsądek pani prokurator prowadzącej sprawę, dziś pewnie leżałbym zakopany na jakimś więziennym cmentarzu. Cztery inne sprawy z doniesienia sędziego umorzono. Przy nim nawet sędzia Kabelik z Brna to aniołek.

 

Konrad Gwoździewicz to wspaniały sędzia, idol tłumów, jedyne światełko w znienawidzonym wymiarze sprawiedliwości. Orzekał w sprawie moich gróźb pod adresem Óniwersytetu Masaryka w Brnie. Jak zauważyłem wcześniej, jeszcze kiedy orzekał w Krakowie, przypadkiem dostawał dużo medialnych spraw. I tak dziwnie się składało, że na najgłośniejszych rozprawach, na ogłoszeniu wyroku, pojawiał się ten sam dziennikarz, który później tak pisał artykuł, iż czytelnik z tego artykułu wnioskował, iż to właśnie sędzia wymieniony z imienia i nazwiska w artykule jest wielkim bohaterem, sprawiedliwym, nieomylnym sędzią. Oczywiście przypadek. Wspomniany dziennikarz również napisał artykuł o mnie, choć stronniczy, to i tak był lepszy niż artykuł np. Krzysztofa Strauchmanna z „Nowej Trybuny Opolskiej” – typowej hieny dziennikarskiej. Przynajmniej na podstawie artykułu Strauchmanna mogę stworzyć wykaz środków używanych w celu manipulowania opinią publiczną.

 

Sędzia, zgodnie z oczekiwaniami mediów, uznał mnie za winnego i skazał na prace społeczne. Nie zbulwersował mnie sam wyrok, co uzasadnienie. Sędzia wyrok uzasadnił tym, iż sąsiedzi określili mnie jako „miłego, spokojnego, uczynnego, a tacy dokonują największych zbrodni”, a obawa pokrzywdzonego co do moich gróźb była uzasadniona. Problem w tym, że pokrzywdzony wcale nie twierdził, że boi się moich gróźb wyrażonych w formie snów, a wręcz pisał o nich na Twitterze „chłopiec na pewno się cieszy, jakie zamieszanie wywołał”. Decydującym dowodem przeciwko mnie była więc opinia sąsiadów, według której jestem „miły, spokojny, uczynny, nie wywołuję awantur, nie mam problemów z alkoholem i narkotykami”. Gdyby sąsiedzi określili mnie jako awanturnika i chuligana, też świadczyłoby to przeciwko mnie, nie miałem więc szans na skuteczną obronę. Reszta ustnego uzasadnienia była wyssana z palca.

 

Poczułem się wtedy, jakby sędzia, prokurator i mój adwokat byli w zmowie, a cały proces był szopką, aby wszyscy zarobili jak najwięcej pieniędzy za jak najwięcej rozpraw. Pisemne uzasadnienie wyroku – dno. Poziom pierwszej klasy gimnazjum – w całości oparte na osobistych atakach na moją osobę. Po prostu nie dopuszczam możliwości, aby ktoś sam od siebie w ten sposób uzasadnił wyrok.

 

Wiadomo, spodziewałem się kolejnych artykułów medialnych, zresztą przy takim wyroku nie zamierzam siedzieć cicho i patrzeć, jak ktoś niszczy mi życie. Skrytykowałem sędziego oraz naśmiewałem się z jego zdjęć na portalu nk.pl, na których 40-letni sędzia pozuje jako Rambo, Krokodyl Dundee i Indiana Jones. Dodatkowo 29 maja poszedłem na rozprawę znajomego. Po obejrzeniu wokandy chciałem iść później na rozprawę sędziego Gwoździewicza, aby zobaczyć, czy w sprawach uzasadnia swoje decyzje w równie absurdalny sposób jak na mojej. Miałem podwójnego pecha, bowiem stres związany z pobytem w sądzie spowodował u mnie kłopoty żołądkowe, drugi pech to fakt, że akurat trwał remont szaletów miejskich i jedyna znośna ogólnodostępna toaleta w centrum znajdowała się właśnie w sądzie.

 

Skończyło się kilkoma wizytami w sądowej toalecie, a później sędzia wyskoczył na korytarz i zaczął wykrzykiwać, jaki to ja jestem niebezpieczny, groził wezwaniem policji itp. Po kilku minutach nie mogłem już wytrzymać z bólu, a bałem się, że jak zamknę się w toalecie, to wezwą brygadę antyterrorystyczną. Musiałem więc szybko wyjść z sądu, co sędzia wraz z ochroną odebrali jako ucieczkę groźnego zamachowca. Sędzia wniósł o ściganie mnie z artykułu Art. 165. § 1. pkt. 5, za co groziło mi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności, za stalking (do 3 lat), za groźby karalne (do 2 lat), za zniesławienie za pomocą środków masowego przekazu (do roku pozbawienia wolności), jak również złożył wniosek o tymczasowe aresztowanie.

 

Byłem pewien, że mnie wsadzą – do aresztu lub do psychiatryka na zawsze. Na szczęście tutaj doszło do nieoczekiwanego rozwoju sprawy – pani prokurator z Prokuratury Rejonowej w Myślenicach odrzuciła wniosek o tymczasowe aresztowanie. Śledztwo o przestępstwo z art. 165 kk zostało umorzone, później, dzięki zaświadczeniu lekarskiemu, została również umorzona sprawa o groźby karalne. Pozostało załatwienie przez osadzenie w psychiatryku. Panowie z Rybnika dali popis niekompetencji. Zdenerwowali się, kiedy powiedziałem, iż dziwnym trafem w statystykach mojej strony pokazywały się wejścia z centrum Rybnika po rozpoznaniu wniosku o obserwację w poprzedniej sprawie i moich komentarzach na ich temat (wtedy Sąd Okręgowy w Krakowie, a później inna sędzia z Oświęcimia odrzucili ich wniosek, choć wcześniej Prezes Sądu w Oświęcimiu przychyliła się do wniosku bez mojej wiedzy i prawa do obrony). No to jak zwykle, wniosek o obserwację. Szczęśliwym trafem wniosek rozpoznawał sędzia obecnie prowadzący moją sprawę z uczelnią w Sądzie Rejonowym w Wadowicach, co zgodnie z prawem zakończyło się odrzuceniem wniosku oraz wyznaczeniem nowych biegłych do przeprowadzenia badania. Od pół roku na swoim blogu nie odnotowałem ani jednego wejścia z centrum Rybnika. Przypadek?

 

Na kolejne badania jeździłem do szpitala w Kobierzynie. To, co tam zobaczyłem, zszokowało mnie. Pomijając awanturującego się osobnika podobnego do Brunona K. w jednym z okien, to widok ludzi chodzących po szpitalnych korytarzach jak zombie budził przerażenie. Za pierwszym razem przeszedłem obok grupy młodych osób wpatrujących się w nieokreślony punkt. Myślałem, że to jacyś dresiarze, a oni zachowywali się niczym zombie w serialu „Żywe trupy”. Byli nafaszerowani lekami.

 

Sędzia Gwoździewicz nie dał za wygraną. Złożył kolejny wniosek o tymczasowe aresztowanie. Tym razem uzasadnił to tym, iż za pomocą statystyk mogę sprawdzać, czy policja monitoruje moje strony, choć wcześniej moje umiejętności w tej kwestii wyśmiał podczas ustnego uzasadnienia. To już chyba szczyt obłudy. Również ten wniosek został oddalony. Wniósł też kolejne doniesienie o popełnieniu przestępstwa – sprawa umorzona.


Pogróżki pod moim adresem z grupy "Podziękowania dla Konrada Gwoździewicza". Autorem jest działacz ruchu "Niepokonani" walczący z wymiarem sprawiedliwości.
Pogróżki pod moim adresem z grupy „Podziękowania dla Konrada Gwoździewicza”. Autorem jest działacz ruchu „Niepokonani” walczący z wymiarem sprawiedliwości.

 

Konrad Gwoździewicz poniósł jeszcze jedną, symboliczną porażkę – Sąd Okręgowy w Krakowie uchylił jego wyrok z powodu licznych błędów proceduralnych i merytorycznych. Sprawa została przekazana do ponownego rozpatrzenia przez Sąd Rejonowy w Wadowicach. Dla niego to bardzo duża porażka, ponieważ wcześniej orzekał w Sądzie Okręgowym w Krakowie, więc sędziowie rozpatrujący moje odwołanie byli jego kolegami. Mimo to potrafili wznieść się ponad solidarność sędziowską, wydając orzeczenie zgodne z prawem. Wcześniej byłem przekonany, iż sprawa jest z góry ustawiona i nie ma szans na pozytywne rozpatrzenie apelacji.

 

Co ciekawe, na posiedzeniu apelacyjnym byli studenci prawa, przyszli sędziowie (myślałem, że to z Brna przyjechali, jak ich zobaczyłem). Przed moim wejściem sędziowie przez kilkadziesiąt minut analizowali z nimi sprawę – salwy śmiechu dochodzące kilka razy z sali były bezcenne (pewnie chodziło o te zdjęcia sędziego pozującego jako Rambo i Indiana Jones). Pozytywne rozpatrzenie odwołania potwierdza moją krytykę wyroku, dzięki czemu mogę zastosować kontratyp wyłączający odpowiedzialność za zniesławienie. Po raz pierwszy poczułem, iż ktoś potraktował moją wiedzę i umiejętności poważnie.

 

Sędzia wynajął przeciwko mnie jedną z najlepszych pań adwokat z Krakowa jako oskarżyciela posiłkowego, a sprawę o zniesławienie będzie rozpatrywać Sąd Rejonowy w Chrzanowie, konkretnie sędzia Katarzyna Rejdych. Co ciekawe, po przestudiowaniu orzecznictwa w sprawach o zniesławienie również okazuje się, iż w świetle prawa jestem niewinny. Jednak nie łudźmy się, z sędzią nie da się wygrać. Chodzi głównie o nazwanie wyroku „haniebnym”, „hańbą dla polskiego wyroku sprawiedliwości”, zarzucenie sędziemu wydawania niesprawiedliwych wyroków i możliwości, że był podstawionym sędzią w mojej sprawie.

 

Co jest w tej sprawie bulwersujące, to argumentacja sędziego Gwoździewicza w sprawie o zamach i groźby karalne. Oto jego argumenty:
– polemizując z uzasadnieniem wyroku opisywałem przyczyny masakr, których rzeczywiście dokonywali mili, spokojni i cisi ludzie. Podawałem przyczynę prowadzącą do takich tragedii – długotrwałe poniżanie, upokarzanie, pastwienie się nad nimi, obojętność rodziny i instytucji przeznaczonych do rozwiązywania takich spraw. Zdaniem sędziego opisując takie sprawy jestem zafascynowany masowymi mordercami (Rambo i Indiana Jones, na których pozuje sędzia, to jednak również filmowi masowi mordercy).
– podczas spaceru w centrum miasta nawiązałem kontakt wzrokowy z panią prokurator z Oświęcimia. Według sędziego to groźba karalna.
– pracownicy sądu codziennie widywali mnie w okolicy sądu, rzekomo miałem obserwować budynek Sądu Rejonowego w Oświęcimiu. Problem w tym, że ten budynek znajduje się w samym centrum miasta, przy Rynku i głównej ulicy. Przechodzę tamtędy codziennie, a na ten budynek nie da się nie spojrzeć. Według sędziego to przygotowanie zamachu.
– podczas spaceru w centrum miasta przeszedłem obok sędziego. Według sędziego to groźba karalna.
– Konrad Gwoździewicz twierdzi, że to, co pisałem o innych, w rzeczywistości pisałem o nim. Gdybym ja oskarżył jakiegoś dziennikarza w ten sposób (artykuły o innych są w rzeczywistości o mnie), wsadziliby mnie do psychiatryka. Ale nawet coś takiego nie trafi do wielbicieli sędziego zaślepionych jego wizerunkiem.

 

Powtórzyła się również sytuacja z Brna. Tam przeciwko mnie jako świadek zeznawała Magdalena Czapla (dziś Magdalena Krzyżanek), która po złożeniu obciążających mnie zeznań robi karierę naukową na uczelni, co wiąże się ze sporymi możliwościami zarobku oraz stypendium dla doktorantów (w przeliczeniu 1100 zł miesięcznie przez 4 lata). Teraz asystentka sędziego – Grażyna Mamoń – również postanowiła się wykazać. W notatce służbowej napisała, iż 15 maja 2013 roku, kilka godzin po ogłoszeniu wyroku, stałem za drzewem koło oświęcimskiego sądu i bała się mnie wyjeżdżając z parkingu. Oczywicie nie ma słowa, żebym wykonywał jakieś gesty, czy w jakikolwiek sposób jej groził. Mimo to moja obecność to już groźba karalna. Zgodnie z postrzeganiem świata przez tą panią również dresiarze stojący w jakimś miejscu powinni zostać skazani za groźby karalne, ponieważ sam ich wygląd budzi strach, choć nie mają złych zamiarów. Co robiłem wtedy za drzewem? Chowałem się w cieniu przed słońcem w oczekiwaniu na autobus.

 

Rok i 5 dni później nagrałem film z tego miejsca pokazujący położenie cienia w takich samych warunkach, zabezpieczyłem wykaz temperatur z tego dnia, aby w razie kłopotów wykorzystać to w sądzie. Ciekawe, co powie na rozprawie. Teraz, kiedy przechodzi koło mnie, wybucha śmiechem. Boję się, żeby nie oskarżyła mnie o napaść, kiedy na nią spojrzę. Wtedy będzie słowo przeciwko słowu. Komu uwierzy sąd? Tak łatwo kogoś wrobić w przestępstwo.

 

Co do postępowania w tej sprawie mam zarzuty do Prokuratury Rejonowej w Myślenicach, przynajmniej na pierwszym etapie – naloty policji bez zapowiedzi, dostarczane o 21 wezwania do zgłoszenia się rano na następny dzień do innego miasta z trudnym dojazdem, później już jednak, kiedy wyjaśnione zostały pewne sprawy, było lepiej. Mimo wszystko dwukrotne oddalenie wniosku o tymczasowe aresztowanie złożonego przez najlepszego polskiego sędziego świadczy o tym, iż polski wymiar sprawiedliwości nie jest najgorszy – na przykład w Republice Czeskiej byłoby to nie do pomyślenia. Podobnie jak pozytywne rozpatrzenie apelacji przez kolegów sędziego. Gdybym trafił na innego prokuratora, pewnie już dawno „popełniłbym samobójstwo” w areszcie, a społeczeństwo gratulowałoby sędziemu zniszczenia niewinnego polskiego obywatela.

 

Sprawa już teraz spowodowała pogorszenie się sytuacji rodzinnej. Nawet rodzice (oboje) krytykują mnie za kwestionowanie wyroku nieomylnego sędziego. Cóż, nie mogę rozmawiać z kimś, kto popiera mordercę własnego syna, bo w tym przypadku można mówić o usiłowaniu zabójstwa w majestacie prawa. Nikogo nie obchodzi, że rację przyznał mi sąd drugiej instancji. Nawet biegłych – jak jakiś głupek może wyśmiewać najlepszego polskiego sędziego. Nikt nie uwierzy, jakie jest prawdziwe oblicze najlepszego polskiego sędziego.

 

Sprawa spowodowała gwałtowne pogorszenie się mojego stanu zdrowia. Główną przyczyną niemal wszystkich dolegliwości jest stres.

 

Nie oszukujmy się. Sprawę przegram. Znów będzie nagonka medialna, znów pogróżki ze strony wielbicieli sędziego. Kogo obchodzi, że mam rację? Według wszystkich to moja wina, bo walczę o swoje. Sędzia Gwoździewicz będzie robił wszystko, aby mnie zniszczyć i doprowadzić do tragedii. Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż takim osobom nigdy nie przyjdzie do głowy, że robią coś źle. Tacy nie potrafią zrozumieć, co czuje drugi człowiek. Widzą tylko siebie, karierę, sławę. Po trupach do celu. Dosłownie. Myślałem, że sędzia Kabelik z Brna to najgorszy sędzia świata. Fakt faktem Kabelik jest parodią sędziego, ale przy Konradzie Gwoździewiczu to aniołek. Przeraża mnie, jak bardzo ludzie zaślepieni są wizerunkiem medialnym sędziego. Jaką moc mają media. Nie potrafię tego zrozumieć.

 

Co wyszło mi na dobre – napisałem profesjonalną odpowiedź na akt oskarżenia, którą będzie można wykorzystywać jako wzór w wielu innych sprawach o zniesławienie. Kiedy porównam swoje pisma w poprzednich sprawach ze sprawą przeciwko sędziemu, widać duży postęp. Nie dam się tak łatwo pokonać i być może na stronie za niedługo pojawi się nowy dział „Pisma procesowe”. Gdyby nie wstręt do nauki, zdecydowałbym się na studia prawnicze.

 


28 paź, 2015

Oczekiwanie na wyrok

14 lut, 2015

Sądy a inni