L O A D I N G
blog banner

Walka o życie…

Trudno jest żyć ze świadomością, że każdy dzień może być ostatnim, że choroba wkrótce mnie pokona. Przyszło to niespodziewanie, choć przy prawie sześcioletnim intensywnym stresie musiało to prędzej czy później nastąpić.

 

Paradoksalnie,  dzięki chorobie zakończyły się kłopoty rodzinne i pojawiła się szansa na poprawę sytuacji zawodowej. Niestety, za późno.

 

Czy w razie mojej śmierci komuś z tych, którzy przyczynili się do tego przyjdzie do głowy, że coś zrobili źle? Nie przyjdzie. Ani tym z Óniwersytetu Masaryka w Brnie, ani czechofilom, ani też dziennikarzom i innym anonimowym bohaterom szkalującym mnie na co dzień. To ludzie, dla których czyjaś tragedia i śmierć znaczy tyle, co splunięcie. Albo jeszcze mniej. Taki jest świat. Skończę tak samo, jak wiele innych ofiar aniołów na wysokich stanowiskach, sądów i bezmyślnego motłochu, którzy nie potrafili pogodzić się z niesprawiedliwością. Wygrywają ludzie podli, bezwzględni, pozbawieni wszelkich skrupułów. Nie potrafię zrozumieć, co mają z tego ślepo zapatrzeni w nich „pożyteczni idioci”. Teraz pewnie świętują triumf, że udało im się mnie zamordować.

 

Kiedy miałem cel w życiu i wierzyłem, że dzięki ciężkiej pracy jestem w stanie go osiągnąć, nie chorowałem, cieszyłem się życiem, byłem przepełniony radością i chęcią do pracy. Później wszystko się zmieniło. Od czasu rozpoczęcia kłopotów na uczelni nie potrafiłem się odnaleźć. Do tego kłopoty rodzinne. Można powiedzieć, że każdy dzień był dla mnie piekłem. Gdybym nie spotkał na swojej drodze pewnych ludzi, moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej i nie umierałbym w wieku 31 lat. Co zmieniłbym w swoim życiu, gdybym miał je przeżyć od nowa? Żadnych studiów, żadnej nauki, tylko zabawa, wygłupy i imprezy. Nie opłacało się żyć uczciwie, tracić czasu w bibliotekach, dążyć do spełnienia marzeń, których nie da się spełnić bez układów i podlizywania się. Ale już za późno…

 

 

Wszyscy mogli obejrzeć mój upadek. Upadek studenta-pasjonata, który podpadł wpływowym ludziom. I przez prawie 6 lat nie postawił się za mną nikt. Ani w Polsce, ani w Czechach.