L O A D I N G
blog banner

Oczekiwanie na wyrok

Już w piątek usłyszę kolejny wyrok w moim konflikcie z Óniwersytetem Masaryka w Brnie. Pewnie będzie znowu odwołanie, ponowne rozpatrzenie w innym sądzie, a na rozprawy będę chodził jako duch. Być może nawet nie pojadę na ogłoszenie wyroku, bo z powodu stresu musiałbym się nafaszerować lekami uspokajającymi. A prawdziwi przestępcy? Śmieją się, zarabiając grube pieniądze na wielkiej, prestiżowej uczelni, w gazetach, czy w firmach jako lizusy. Dla nich niszczenie drugiego człowieka przy własnej bezkarności to świetna zabawa.

Odnośnie tej sprawy, dziwiło mnie wiele „zbiegów okoliczności” podczas całego postępowania. Kilka dni temu pewne wydarzenie dobiło mnie całkowicie, pozbawiło sensu życia, a przy tym wzbudziło wątpliwości co do jednej z najbliższych osób, którą darzyłem ogromnym zaufaniem. Na szczęście nie bezgranicznym. Wszystko układa się w pewną całość. Gdybym nie wiedział, do czego zdolni są ludzi przy władzy, aby niszczyć drugą osobę, nawet nie wysuwałbym swoich podejrzeń. W obliczu nowych faktów trudno mi uwierzyć w tyle przypadków. Gdyby moje podejrzenia potwierdziły się, mój stan zdrowia byłby nie tylko dziełem stresu. Najgorsze, że potem nie wiadomo, kto jest agentem, a kto po prostu znalazł się na waszej drodze przez przypadek. Musicie uważać, aby nie popaść w paranoję.

Swoich podejrzeń nigdy nie zweryfikuję, zresztą nikogo to nie obchodzi. Ot, kolejny śmieć, którego trzeba zniszczyć. Ślady zbrodni pozostaną w jakichś aktach, które zostaną spalone w czasie udawanych, demokratycznych zmian ustrojowych. Jaki jest morał z całej sprawy – nie masz układów, nie masz szans, o ile nie jesteś bezwzględną szują i najgorszą, sprzedzajną szmatą. Nie warto było się uczyć, dążyć do celu, spełnienia marzeń, przechodzić przez te wszystkie upokorzenia już podczas studiów. To wszystko na darmo, bo tak naprawdę nie ma szans na sukces. Trzykrotnie byłem nagradzany stypendium ministra za wyniki w nauce, a jako jedyny w historii kierunku nie zostałem przyjęty na studia doktoranckie. Lepiej było całe to stypendium przećpać i przepić niż wydać na studia, wyszedłbym na tym dużo lepiej.

Co boli najbardziej – jak Polacy płaszczą się przed Czechami, jak widzą nich bóstwa, chodzące ideały, wierzą w jakieś braterstwo czesko-polskie, a tak naprawdę to tylko urojenia i wytwory wyobraźni powstałe po praniu mózgu przez tendencyjne książki lub filmy oraz propagandowe artykuły prasowe. Bezmyślny zachwyt nad wszystkim, co czeskie, zaślepienie, konfabulacje. Nie da się tego wytłumaczyć. Cokolwiek zrobiliby Czesi, dla Polaków zawsze będzie wspaniałe.

Jeśli chodzi o mnie, to pogodziłem się z przeznaczeniem. Wszystkie moje pomysły, cała moja wiedza, jakakolwiek moja inicjatywa zostanie wyśmiana lub uznana za chorobę psychiczną. Tak musi być. Nie tylko w sądach. Człowiek się napracuje, przytoczy precedensy z innych sądów, nazbiera dowody, podważy zeznania strony przeciwnej, a wszystko pójdzie na marne. Po prostu takie jest przeznaczenie. Tak było jest i będzie.

Według przepisów prawa powinienem zostać uniewinniony. Najlepiej uchybienia w postępowaniu sędziego Sądu Rejonowego w Oświęcimiu Konrada Gwoździewicza, wykreowanego przez media na najlepszego polskiego sędziego, wskazał sąd drugiej instancji w Krakowie. Być może trafiłem na myślącego sędziego, być może dokładnie rozpoznali sprawę ze względu na obecność na sali rozpraw studentów prawa – przyszłych sędziów.

Zgodnie z interpretacją Sądu Okręgowego w Krakowie:

– nawet najniebezpieczniejsza i najbardziej realna groźba nie jest groźbą karalną, o ile u adresata groźby nie wzbudzi uzasadnionej obawy przed jej spełnieniem.
– nikogo nie karze się za jego myśli.
– moją intencją nie było wzbudzenie strachu u adresatów, ale zwrócenie uwagi na szykany na uczelni, postępowanie czeskiego sądu i kłopoty rodzinne.

Święty Josef Krob swoimi zeznaniami tylko potwierdził, że w rzeczywistości się nie bał (strach 3/10 w skali 1-10), a mnie udało się podważyć dużą część jego zeznań. Tylko kogo to obchodzi? Josef Krob to profesor prestiżowego Óniwersytetu, a ja jestem zwykłym śmieciem. Prokuratura idzie w zaparte – według prokuratora (na każdej rozprawie był inny) Josef Krob tylko zeznał, że się nie bał, ale tak naprawdę się bał, tylko po 4 latach o tym nie pamięta, choć sam podczas składania zeznań odpowiadał pewnie, a kiedy nie pamiętał, mówił o tym wprost.

Najgorsze, że nikogo nie obchodzą szykany na uczelni, fałszywe zeznania świadków w czeskim sądzie, niespójności w czeskich dokumentach policyjnych sugerujące fałszerstwo. Nikt też nie odniósł się do zarzutów w oświadczeniu będącym przedmiotem oskarżenia – po prostu tego nie było. Liczą się 4 linijki z 4 stron, reszty nie ma. Wiem, są to oskarżenia zwykłego śmiecia, ale tak samo wszystko wyglądałoby, gdyby tam były oskarżenia np. o korupcję na najwyższych szczeblach władzy. Nikogo by to nie obchodziło. Nikt nie bada przyczyn, okoliczności, nic.

Dla Ślepej Ciemnej Masy to ja jestem tym złym. Jestem złym, bo walczę o sprawiedliwość, nie potrafię pogodzić się z bezprawiem i chcę odzyskać dobre imię. Jestem złym, bo krytykuję, a powinienem ślepo przytakiwać i iść na rzeź jak stado baranów. Powinienem dziękować swoim prześladowcom za szykany, padać przed nimi na kolana i cieszyć się z ich sukcesów.

Problem całej sprawy polega na tym, do czego może posunąć się ofiara, kiedy zawiodą wszystkie procedury prawne – począwszy od organów ścigania, sądów, przez organizacje chroniące prawa człowieka, rzecznika praw obywatelskich, kończąc na prezydencie. Ja pokazałem, że ludzie przy władzy mogą kogoś zniszczyć bez żadnych konsekwencji, nie wstawi się za nim nikt, nie ma on żadnych praw. Co wtedy? Czy ofiara ma się dać zamordować psychopatom mordującym ludzi w majestacie prawa?

Czy ma się dać zabić, bo Ślepa Ciemna Masa tego chce? Po co w takim razie są kodeksy, ustawy, cały system prawny wypracowywany przez pokolenia? Wszystkie sądy oceniają niebezpieczeństwo jednostki wobec społeczeństwa, żaden sąd nie ocenia niebezpieczeństwa bezmyślnego, żądnego krwi tłumu wobec jednostki bez żadnych praw.

Dla Ślepej Ciemnej Masy jestem psycholem i debilem, ponieważ widzę coś złego w jawnym, ostentacyjnie wręcz okazywanym bezprawiu. Pisząc bloga pokazałem obłudę Ślepej Ciemnej Masy. Kiedy dochodzi do tragedii, rozpoczyna się lament, pytanie, czy można było temu zapobiec. A w rzeczywistości kiedy ktoś woła o pomoc, zostaje zniszczony, zaszczuty, obdarty z godności. Co najlepsze – żadna z krytykowanych przeze mnie osób nie zdobyła się na autorefleksję, żadna z nich nie widzi w swoim postępowaniu niczego złego, a moja krytyka wywołuje wręcz nieracjonalną agresję. Ale to takie osoby osiągają sukces – ludzie pozbawieni wszelkich skrupułów i samokrytyki, zakochani w sobie psychopaci. Pisałem o myślach samobójczych – wywołało to jedynie prześmiewcze artykuły w mediach. Gdybym rzeczywiście popełnił samobójstwo, nikogo by to nie ruszyło – jednego śmiecia mniej. Śmierć z powodu chorób odstresowych też nikogo nie ruszy.

Mój blog stanie się kroniką upadku młodego człowieka, który próbował oszukać przeznaczenie. A przeznaczenia oszukać się nie da. Chciałbym jedynie zdążyć napisać książkę o bezsensie życia.