L O A D I N G
blog banner

Umorzenie po ponad 4 latach

Niestety, nie doczekałem się sprawiedliwości w sprawie, o której ponad 4 lata temu pisały niemal wszystkie czeskie i polskie media. Zamiast wyroku uniewinniającego sąd postanowił umorzyć sprawę. Zakończenie sprawy w ogóle mnie nie satysfakcjonuje, choć gdybym miał proces w Czechach, posiedziałbym z 8 albo więcej lat.

Sprawa była umarzana dwukrotnie na etapie postępowania przygotowawczego z powodu braku znamion czynu zabronionego. Niestety, po skargach nieznanej osoby (chodzą słuchy, że Czesi zaangażowali polskie i czeskie służby dyplomatyczne) postępowanie wznawiano i w końcu sprawa trafiła do sądu. W Sądzie Rejonowym w Oświęcimiu orzekał wykreowany przez media na najlepszego polskiego sędziego Konrad Gwoździewicz. Uznał mnie winnym kierowania gróźb karalnych pod adresem dziekana Josefa Kroba z Óniwersytetu Masaryka w Brnie, ponieważ sąsiedzi określili mnie jako miłego, spokojnego, uczynnego, a tacy dokonują największych zbrodni. Za krytykę wyroku i wiedzy sędziego zostałem później skazany przez Sąd Rejonowy w Chrzanowie w procesie o zniesławienie (o tym kiedy indziej), dodatkowo Prokuratura Rejonowa w Myślenicach umorzyła co najmniej sześć innych postępowań karnych oraz odrzuciła dwa wnioski o tymczasowe aresztowanie.

Cezary Czyszczonik
Pogróżki od jednego z wielbicieli Konrada Gwoździewicza. Cezary Czyszczonik opisuje siebie jako działacza ruchu „Niepokonani”, walczącego z patologiami w wymiarze sprawiedliwości. Ten człowiek podobno jest zdrowy psychicznie.

Ku mojemu zaskoczeniu sąd drugiej instancji uchylił wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia ze względu na liczne błędy proceduralne, a także niewłaściwą interpretację dowodów. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Wadowicach. Postępowanie trwało chyba ponad dwa lata, bowiem pokrzywdzony nie stawiał się na wezwania sądu. Po dwóch latach przyjechał, a sposób, w jaki został potraktowany przez sędziego, był dla mnie jednym z największych upokorzeń w życiu.

Sprawę prowadził sędzia Robert Leśniak. Od początku miałem wątpliwości co do bezstronności sędziego, ponieważ od pierwszej rozprawy do czasu napisania przeze mnie wpisu „Być polską szmatą” w sposób ostentacyjny podkreślał swoją co najmniej sympatię do Czechów. Wydawało mi się, iż jest też „Wiślokiem” z pewnego forum (on wie, o co chodzi), ale nie mogę tego zweryfikować. Z drugiej strony widać było, że nie mam do czynienia z byle kim, ponieważ nie mogę mu nic zarzucić pod względem znajomości przepisów prawa, podejścia do spraw technicznych, a także znajomości realiów postępowań sądowych, czy badań psychologiczno-psychiatrycznych. Pod względem wiedzy merytorycznej to najlepszy sędzia, jakiego spotkałem w sądach pierwszej instancji, a sporo tego już było.

Dla laików wszystko wydawało się proste, powinienem zostać skazany na wiele lat. Tymczasem sporo siedziałem nad analizą przepisów prawa, wyrokami Sądu Najwyższego, udało mi się też zabezpieczyć dowody świadczące o kłamstwach pokrzywdzonego, ponadto samo życie pokazało, iż zarzuty postawione przeze mnie pod adresem Óniwersytetu Masaryka były prawdziwe. Z przepisów jasno wynikało, iż jestem niewinny. Wbrew pozorom w przestępstwie określanym jako groźba karalna nie liczy się sama groźba, jej forma, treść, ale uzasadniona obawa u pokrzywdzonego związana z możliwością spełnienia groźby. Jeżeli ktoś pisze „chłopiec na pewno się cieszy, jakie zamieszanie wywołał”, to chyba dla każdego jest jasne, że się nie boi.

Josef Krob podczas przesłuchania w zasadzie potwierdził moje dowody, a pomimo wielokrotnego zapytania o strach nie powiedział nic, co mogłoby doprowadzić do skazania mnie za czyn karalny. Zresztą sam byłem zdziwiony jego zeznaniami; wcześniej uczelnia zarzucała mi tyle rzeczy, a w mediach pisali takie bzdury, iż byłem zszokowany. Bardziej byłem jednak zszokowany, jak sędzia i pani biegła tłumacz okazywali sympatię pokrzywdzonemu. Na ich szczęście nafaszerowałem się wcześniej lekami uspokajającymi, więc byłem półprzytomny, nie mogłem się skoncentrować ani pyskować.

Bardzo łatwo udało się podważyć większą część zeznań Josefa Kroba, a moja linia obrony polegała na negowaniu strachu pokrzywdzonego i twierdzeniu, że byłem szykanowany na uczelni, a późniejsze wydarzenia nie wynikały ze strachu, lecz były skoordynowaną akcją Óniwersytetu Masaryka w Brnie, czeskiej policji oraz najpopularniejszych czeskich mediów. Chciałem wykazać, iż czeska policja chciała zrobić pokazowe zatrzymanie lub zamordować mnie, aby później chwalić się w mediach na całym świecie udaremnieniem wielkiego zamachu.

W sierpniu 2012 roku czeska policja pochwaliła się zatrzymaniem Vojtecha Mlynka, którego okrzyknięto „czeskim Breivikiem”, również w mediach całego świata pokazywano dzielnych oficerów czeskiej policji. Kiedy czytałem artykuły o nim, jak również opinie sąsiadów, wiedziałem od razu, z czym mam do czynienia. Nie wiadomo co się dziś dzieje z zatrzymanym. Jak to w mediach – jeden lub dwa dni wielka sensacja, następnie cisza.

http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/668260,Czeski-Breivik-w-areszcie-Policja-szykowal-atak – więcej o akcji

30 października 2015 roku miał zostać ogłoszony wyrok w mojej sprawie. Tym razem leki nie zadziałały tak jak powinny i nie mogłem być na ogłoszeniu (później 2 dni odchorowywałem leki). Ku mojemu zaskoczeniu zapadła decyzja o umorzeniu postępowania. Niestety, powodem ogłoszenia jest niska lub znikoma szkodliwość społeczna czynu, a nie brak znamion czynu karalnego, co w przypadku postępowania sądowego wymagałoby wydania wyroku uniewinniającego. Jest to więc wyrok typu „wilk syty i owca cała”, czyli brak rozstrzygnięcia o winie lub niewinności oraz brak jakichkolwiek konsekwencji, gdyż sprawa jest zbyt błaha, aby sąd rozstrzygał. Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, iż komuś bardzo zależy na wyciszeniu całej sprawy. Dlaczego? Powód jest prosty.

W przypadku wyroku uniewinniającego skompromitowałoby się mnóstwo osób, w tym osoby na najwyższych stanowiskach. Mało tego, mógłbym się starać o szereg odszkodowań, w tym od sędziego Konrada Gwoździewicza. Powiedzmy sobie szczerze, czy jest możliwe, aby jakiś debil i psychol z niezamożnej rodziny skompromitował supermocarstwo, jakim jest Republika Czeska, a później polski wymiar sprawiedliwości? Kiedy w czeskim sądzie miałem sprawę o zniszczenie mienia na Óniwersytecie Masaryka w Brnie, to musieli sporo nakłamać, bo inaczej otrzymałbym ogromne odszkodowanie za plakaty z moim wizerunkiem w formie listu gończego porozklejane na uczelni. Były ryby, było masło, była kupa, a zrobiły się petardy, czy ładunki wybuchowe, rury przecięte piłą, wybuchy, po których studenci i pracownicy są przerażeni i boją się przychodzić na uczelnię. Do tego mnóstwo innych bzdur.

Sędzia bardzo się napracował, aby znaleźć coś, co mnie pogrąży. Bawił się w detektywa, a w uzasadnieniu przytoczył wpis z pewnego forum, na podstawie którego służby mogły ze mnie zrobić wielkiego gangstera, ale chyba doszły do wniosku, iż ktoś, kto podkłada ryby za szafami, nie stanowi zagrożenia. Zresztą każdemu puściłyby nerwy, kiedy nawet najbardziej racjonalne argumenty są zbywane oskarżeniami o chorobę psychiczną. Sędziemu, który czyta ten blog, przypomnę, że zamiar nie podlega karze, warunkiem koniecznym do wypełnienia znamion czynu karalnego groźba karalna jest dotarcie groźby do pokrzywdzonego, ponadto nawet najniebezpieczniejsza i najbardziej realna groźba nie jest groźbą karalną, o ile u pokrzywdzonego nie wywołała uzasadnionej obawy o jej zrealizowanie. Nie było więc podstaw do prowadzenia postępowania sądowego.

Jak pisałem umorzenie postępowania nie zadowala mnie. Z drugiej strony mogło być dużo gorzej. Niemniej co boli – kiedy okazało się, że sprawa wygląda zupełnie inaczej niż wcześniej przedstawiono w mediach, nikt o tym nie napisał. Nikt nie odniósł się do moich zarzutów pod adresem Óniwersytetu Masaryka w Brnie. Po umorzeniu sprawy również nie ma najmniejszej wzmianki w środkach masowego przekazu. Nigdy więc nie oczyszczę swojego imienia ani nie odzyskam straconej reputacji.

Jakie poniosłem konsekwencje szykan na uczelni i walki o sprawiedliwość:

– dwa niesłuszne wyroki
– lincz medialny
– zniszczona kariera
– zniszczona reputacja
– zniszczone zdrowie, choroba nowotworowa i chemioterapia
– pogróżki ze strony studentów i fanów Óniwerstytetu Masaryka w Brnie
– pogróżki ze strony wielbicieli sędziego Konrada Gwoździewicza
– niechęć do czegokolwiek
– brak celu w życiu
– brak sił, mnóstwo siwych włosów
– kilka dni przed ogłoszeniem wyroku, po 9 latach, rzuciła mnie dziewczyna

A jakie ponieśli konsekwencje moi prześladowcy oraz wspomagający ich dziennikarze, pożyteczni idioci, tępi studenci itp.? Żadne. Nikt z nich nie zachorował na poważną chorobę, robią kariery, cieszą się życiem, są szanowani, być może gnoją następne osoby. Pokazali, że są całkowicie bezkarni, mimo miażdżących dowodów ich kłamstw. Przykładem może być dziennikarz Krzysztof Strauchmann z „Nowej Trybuny Opolskiej”. Jego artykuł na mój temat to stek bzdur, zdań wyrwanych z kontekstu, manipulacji. Niestety, artykuł ukazał się w tygodniku „Angora” i przeczytało go mnóstwo osób. Dziennikarz został nagrodzony przez tygodnik „Angora” tytułem „Dziennikarza Roku 2011”. Zgodnie z moimi przewidywaniami, wyśmiewanymi jako choroba psychiczna, błyskotliwą karierę naukową robi też Magdalena Krzyżanek. Krew człowieka zalewa, kiedy widzi tę niesprawiedliwość.

Jak pokazało życie, fikcją są wszelkie organizacje walczące o prawa człowieka, Rzecznik Praw Obywatelskich, stowarzyszenie walczące z patologią w sądach. Kiedy nie macie układów, nie macie żadnych szans.

Ewentualne odwołanie lub zażalenie nie ma sensu – to walka z wiatrakami.

W całej sprawie nurtuje mnie kilka pytań, na które nigdy nie dostanę odpowiedzi. Prawda kryje się w teczkach umieszczonych w tajnych archiwach. Kto był agentem, a kto znalazł się na mojej drodze przypadkowo? Czy wykolejenie pociągu pod Zebrzydowicami 19.11.2015 roku było tylko wypadkiem?