L O A D I N G
blog banner

Hell’s Kitchen – piekielna kuchnia

Programy typu Hell’s Kitchen oglądam bardzo rzadko. Gotowanie nie należy do moich pasji, nie zachwycam się też wykwintnymi daniami. Obecny sezon oglądałem tylko z jednego powodu – jeden z uczestników pracuje w oświęcimskiej restauracji. Sezon nr 3 także oglądałem ze względu na oświęcimianina. Co ciekawe, obaj uczestnicy z Oświęcimia pracują w tej samej restauracji.

Sezon 5 Hell’s Kitchen należy do najgorszych. Większość uczestników nie ma pojęcia o gotowaniu, a ci, którzy mają, odpadają po jednym słabym dniu. Coś mi mówi, że program będzie musiała wygrać uczestniczka otwarcie demonstrująca inną orientację seksualną.

W pierwszych odcinkach irytowało mnie chamstwo szefa kuchni Amaro – wulgarne wypowiedzi pod adresem uczestników, czy poniżanie ich na kuchni. Ludzie to kochają, mnie to odpycha.

Widzowie zachwycają się też dowcipami menedżera sali Pawła. Nie wiem, co w nich śmiesznego. Chyba już się zestarzałem i stałem się niereformowalnym sztywniakiem. W ogóle ten koleś robi na mnie jak najgorsze wrażenie.

Gwiazdą pierwszych kilku odcinków była niejaka Ania „Mała”, znana z imprezowych i nie tylko ekscesów w reality show „Warsaw Shore”, czyli inaczej mówiąc z rozwiązłego trybu życia pokazywanego na ekranie. Panienka w ogóle nie potrafiła gotować, nie nadawała się do tego programu, a mimo to „szef Amaro” nie wyrzucał jej. Z ciekawości spojrzałem na jej publiczny profil na Facebooku – 328 tysięcy fanów. Jest i drugi – 426 tysięcy fanów. Słownictwo tragiczne, wulgarne odzywki, żałosne wartości – tragedia. Co pociąga innych w takich osobach? Ale o sukcesie i wartości człowieka decyduje liczba fanów, taki jest świat.

W drugim odcinku widziałem jak kobieca drużyna eliminuje Marylkę. Uczestniczka nie była jakąś wybitną kucharką, lecz była lepsza od większości koleżanek z drużyny. Co zdecydowało o tym, że inne zmówiły się przeciwko niej – nie była młodą, wyzywającą, szczupłą tipsiarą. To się dziś liczy.

Ostatnie odcinki to odpadnięcie Krystiana reprezentującego oświęcimską restaurację i Eweliny. Osobiście typowałem finał Krystian – Ewelina. Decyzje „szefa Amaro” nie tylko dla mnie były nielogiczne. Na pewno nie decydowała jakość pracy tych uczestników. Być może nie byli tak widowiskowi jak inni uczestnicy. Stacja telewizyjna musi przecież zarobić, a widzów przyciągają głupie odzywki, głupie wpadki, chęć dokopania innym. Z kolei więcej widzów to więcej reklamodawców, a co za tym idzie – większe pieniądze. Tylko jaki sens mają programy, które reklamowane są jako teleturniej, reality show, a tak naprawdę są ustawione?

Fakt faktem, oglądamy materiał zmontowany, być może niektórzy zostali pokazani w zbyt pozytywnym świetle, innych być może celowo ośmieszono. Dla mnie jednak eliminacja uczestników prezentujących najwyższy poziom z całej ekipy to niesprawiedliwość, choćby służyła tylko podniesieniu oglądalności.