L O A D I N G
blog banner

Bezsens pracy i twórczości

Od jakiegoś czasu nie piszę. Bezsens życia dobija mnie całkowicie. Jakiś czas temu znalazłem w artykule popularnej blogerki fragmenty swojego artykułu. Dodajmy, że dużo fragmentów. Reszta artykułu to również plagiaty z innych stron. Sprawdziłem, kim jest ta osobniczka. Jak zwykle młoda, przebojowa, bogata, zarabia na blogu, pisze też książki podróżnicze, które podobno świetnie się sprzedają. Czym się różni ode mnie? Ma tysiące fanów i każdy post generuje dużo więcej polubień niż moje posty.

Nie jest to pierwszy i ostatni raz, kiedy fragmenty swoich artykułów (czasami trochę zmienione), znajduję na innych stronach. Wiadomo, czasami trzeba skorzystać z innych stron, ale wypadałoby podać źródło. Przez prawie 5 lat mojej działalności chyba tylko dwa razy ktoś podał moją stronę jako źródło lub ją polecił w celu zapoznania się ze szczegółowymi informacjami na temat dziedziny. Problem w tym, że wielu, którzy nie podają źródła, zarabia na materiałach odpisanych z innych stron, przy czym udowodnienie im plagiatu byłoby niezwykle trudne, a sprawy ciągnęłyby się latami.

Na poradniku jednej z popularnych blogerek o zarabianiu na blogach przeczytałem, coś w stylu, iż pasjonat dzieli się wiedzą, profesjonalista wykorzystuje tę wiedzę i „podaje ją w ładnym opakowaniu”. Za profesjonalistą stoi też cały sztab – graficy, webmasterzy, promotorzy oraz specjaliści od wizerunku. Pasjonat nie ma z tego nic, profesjonalista zarabia duże pieniądze. I nie na w tym nic nagannego.

Ja mam pecha, bo jestem pasjonatem. Znam się na pewnych rzeczach. Publikując w internecie liczyłem, iż pomoże mi to poprawić sytuację zawodową i ktoś mnie dostrzeże. Owszem, dostrzegli mnie, ale ci, którzy korzystają z wiedzy innych. W praktyce więc ja opisuję, inspiruję, wielu innych z tego korzysta, często zarabiając na mojej wiedzy lub dzięki moim inspiracjom. Gdyby chociaż polecili moją stronę lub zaznaczyli, skąd czerpali informację. Nie, niemal wszyscy muszą robić za wszechwiedzące gwiazdy, nie podając odnośników do stron. Najgorsze, że są to często duże kwoty, bowiem blogerzy i portale turystyczne zarabiają na wychwalaniu za pieniądze różnych atrakcji turystycznych, miast lub regionów. Czyli bloger lub dziennikarz jedzie na wycieczkę sponsorowaną, dostaje materiały promocyjne, ma opłacone noclegi, wyżywienie, bilety wstępu, do tego za każdy dzień pobytu otrzymuje czasami ponad sto euro.  Za publikację artykułu przygotowanego przez organizację turystyczną można zarobić nawet 1000 euro, w przypadku dużych portali znacznie więcej. Oczywiście media nie zaznaczają, iż jest to artykuł sponsorowany, napisany na podstawie „gotowca”.

Po co więc tworzyć, dzielić się wiedzą, wkładać w coś swoje serce? W internecie jak w życiu – osoba bez znajomości i układów jest skazana na porażkę. Co najwyżej na jej twórczości zarobią inni. Liczą się tylko polubienia, kliknięcia i lizanie tyłka. Nikogo nie obchodzi twoja wiedza, rzetelność, poziom merytoryczny artykułów – ważny jest wygenerowany „ruch” na portalach społecznościowy. Ruch, który trwa 2-3 dni, a potem wszyscy zapominają o artykule.

Stworzysz projekt i próbujesz nawiązać współpracę z firmą cieszącą się świetną opinią? Zapomnij. Tobie nawet nie odpowiedzą, a później taki sam projekt zrobią z zaprzyjaźnionymi osobami, inwestując w to mnóstwo pieniędzy.

Gdybym na przykład opublikował twórczość literacką, to pewnie też ktoś z niej skorzysta, napisze trochę inaczej i dzięki znajomym w mediach zostanie wypromowany. A na literaturze również można zarobić kolosalne pieniądze. Kiedy usłyszałem, ile za godzinne spotkanie autorskie biorą pisarze dla dzieci, to mogę sobie tylko wyobrazić, ile biorą ci z najwyższej półki. Niestety, tu również trzeba mieć znajomości, bo jeżeli jakiś leszcz pójdzie wydać książkę do wydawnictwa, to nie tylko nikt go nie wypromuje, ale wydawca skonstruuje umowę tak, aby sam jak najwięcej zarobił, również w przyszłości. 

W życiu wszystko również wygląda tak samo. Masz jakiś pomysł? Pewnie nie będziesz w stanie go zrealizować. Jeżeli podzielisz się z nim ze swoim przełożonym, a ten ze swoim i projekt zostanie zrealizowany, to oni zgarną pieniądze, a pomysłodawca nie dostanie nic, no może ze sto złotych premii. Wiem, są tacy, którym się udało, ale tu trzeba mieć zdrowie, odpowiednie środki oraz kontakty umożliwiające realizację pomysłu.

Bez sensu to wszystko jest. Nie ma sensu tworzyć czegoś z pasją, dzielić się swoją wiedzą, bo i tak nic z tego nie ma. Jedni powiedzą, że mogę mieć satysfakcję, tylko co mi po satysfakcji? Zepsuję sobie wzrok, będę miał satysfakcję, ale nie będę miał np. na operację oka. Nie będę miał co jeść, ale będę miał satysfakcję. Ci, którzy korzystali z mojej wiedzy, nie będą mieli takich zmartwień. Tak wygląda życie.

Inni twierdzą, iż ktoś, kto nie widzi sensu życia, powinien dokładać swoją cegiełkę do rozwoju świata. Oczywiście za darmo.

Nie chce mi się pisać ani tworzyć, nie widzę dla siebie przyszłości. Jeśli wróci zdrowie, to chyba będzie się trzeba cieszyć z jakiejś najprostszej pracy za bardzo niską płacę. I żyć ze świadomością obłudy tego świata.