Przy okazji nauki języka angielskiego (opornie idzie, ale przynajmniej udało mi się polubić ten język) rzuciłem okiem na blogi językowe oraz specjalistyczne portale do nauki języka. Co rzuciło mi się w oczy – większość blogów i profilów na Facebooku od dawna nie jest aktualizowana. Dlaczego? Z prostego powodu – brak czasu i pieniędzy, choć raczej decyduje to drugie.
Padło również mnóstwo stron z darmowymi materiałami do nauki języka, oczywiście tych tworzonych przez pasjonatów lub z myślą o zysku. Trzymają się natomiast strony internetowe dużych wydawnictw, a także firm mających duże zaplecze.
Na Facebooku prym wiodą strony korzystające z cudzej pracy, czyli wklejające zdjęcia z książek, odpisujące z innych stron, czyli tak, jak zawsze. Na działających stronach internetowych, poza nielicznymi wyjątkami, to samo. Wszyscy od siebie odpisują.
Inaczej mówiąc w internecie znajdziemy mnóstwo darmowych materiałów różnej jakości bardzo ułatwiających naukę języka angielskiego. Problem w tym, że skoro są dostępne darmowe materiały, to nikt nie zapłaci za bardziej ambitne materiały, o ile nie zostały wyraźnie polecone przez nauczyciela jako niezbędne.
Jak to wygląda w praktyce:
– pasjonat wymyśli coś ciekawego, opisze to i opublikuje, naiwnie myśląc, iż ktoś go doceni.
– inni od niego odpiszą; niektórzy z nich zarobią, inni nie.
– pasjonat będzie pisał za darmo, a inni będą zarabiali na jego pracy, więc za jakiś czas zamknie swój blog/stronę/funpage, a ci, którzy korzystali z jego pracy będą działać dalej i zarabiać na pracy innych pasjonatów.
Tak w skrócie wygląda działalność w internecie. Jeśli jesteście sam, nie macie układów, nie przebijecie się. Możecie tylko pracować po to, aby inni korzystali z waszej pracy i na tym zarabiali. Jeżeli wy będziecie chcieli coś z tego mieć, zostaniecie zaszczuci, bo przecież jak pasjonat może chcieć zarobić. No jak? Przecież pasjonat powinien wszystko robić bezinteresownie, przynajmniej tak myśli duża część społeczeństwa.