L O A D I N G
blog banner

„Wznowa”, czyli jak wyszedłem na debila

Ci, którzy mieli do czynienia z chorobami nowotworowymi wiedzą, że po zakończeniu regularnego leczenia trzeba regularnie kontrolować markery nowotworowe oraz chodzić na wizyty kontrolne. Nikt nie wie, jaki jest mechanizm wznów, co je powoduje, jednak zdarza się, iż wyleczony rak powraca, atakując chorego z podwójną siłą. Często kończy się śmiercią, chemioterapie stosowane w drugim i trzecim rzucie leczenia nie są już zbyt skuteczne.

Wznowa może nastąpić kiedykolwiek, w statystykach wyleczeń pacjenta po pięciu latach bez wznowy uznaje się za wyleczonego. W niektórych rakach najgorszy jest pierwszy rok po chemioterapii,  w innych nie ma reguły.

Przestrzegam terminów kontroli. Na razie wszystko przebiegało bez problemów, a po operacji okazało się, że miałem więcej szczęścia niż rozumu – choroba po wycięciu guza nie była aktywna, co przy chemioterapii dawało 99% szans na całkowite wyleczenie.

Kilka dni temu odebrałem wyniki rutynowego testu markerów. A tu szok – jeden marker w stężeniu, w jakim teoretycznie nie powinien być. Panika, nerwy, myśl o najgorszym. Czego się jednak dowiedziałem – w przypadku tego markera bardzo często zdarzają się pomyłki w laboratoriach. Wynikają ze skomplikowanej procedury oraz bardzo czułej aparatury. 

W każdym razie badania trzeba powtórzyć, ponadto oznaczyć konkretny marker w innym laboratorium. Powtarzam badania w tym samym laboratorium, dodatkowo jeden marker w dwóch innych. Wyniki tym razem wychodzą prawidłowe. Jakiś strach pozostaje, lecz powoli zapominam o sprawie.

Mijają dwa dni. Budzę się rano, a tu krew w plwocinie – typowy objaw przerzutów do płuc, choć przyczyny mogą być inne. Może „błędne” wyniki nie były pomyłką.  Kolejna panika, kolejne plwociny z krwią, godziny niepewności, aż w końcu zdjęcie RTG nie wykazuje żadnych zmian. Na SOR-ze czuję się głupo, iż czymś takim zawracałem głowę lekarzowi, personel medyczny też mnie bierze za hipochondryka. Wszystko wygląda na zwykłą, sezonową infekcję wirusową, która powinna sama przejść.

Niemal sto złotych za powtórne badania w plecy, czujecie się jak debil (którym zresztą jestem), znów się z was wszyscy śmieją. Niestety, konsekwencją świadomości o podstępności choroby jest lęk przed wznową i sytuacją taką jak na początku, kiedy zlekceważyłem ewidentne objawy, a później w dwóch szpitalach błędnie zdiagnozowano chorobę. Mogłem to przypłacić życiem.  Z drugiej strony do czasu następnej kontroli markerów wiem, że jestem zdrowy.

Kiedy macie pracę, macie sens życia, cieszycie się, lepiej radzicie sobie z tym lękiem. Nie myślicie o chorobie, nie myślicie o wielkiej polityce, wydarzeniach na świecie. Żyjecie zupełnie inaczej. Dopóki nie było kłopotów na uczelni też tak żyłem – cieszyłem się życiem, zdrowiem, spełnieniem marzeń, miałem cel. A później wszystko nagle się posypało i nigdy nie będzie już takie jak kiedyś.